Samuel L. Jackson organizuje nowy program z serii „Gwiezdne Wojny” o Mace’u Windu i twierdzi, że postać ta „nie umarła”.
Teraz Samuel L. Jackson, który przez całą prequelową trylogię grał Mistrza Jedi Mace’a Windu, chce własnego serialu, w którym wyjaśni, co stało się z tą postacią po wydarzeniach z Gwiezdne Wojny: Zemsta Sithów.
Mace Windu szybko stał się ulubieńcem fanów po swoim pierwszym występie, szczególnie podczas finału Gwiezdne Wojny: Atak Klonów kiedy wyciągnął fioletowy miecz świetlny, pierwszy w historii serii, który nie był niebieski, zielony ani czerwony, co Jacksonowi bardzo się podobało, ponieważ fioletowy to jego ulubiony kolor.
Kiedy ostatni raz widzieliśmy tę postać, jego ręka została odcięta przez skorumpowanego Anakina Skywalkera, po czym została wyrzucona z okna przez obrzydliwe, pomarszczone błyskawiczne palce Sidiousa. Przez lata fani debatowali, czy Windu przeżyłby to spotkanie, w końcu mówimy o Gwiezdnych Wojnach, a ludzie przeżyli znacznie gorzej. Powiedziałbym, że wszystko jest możliwe, gdyby Palpatine przeżył eksplozję Gwiazdy Śmierci wokół niego.
Samuel L. Jackson z pewnością tak uważa. Faktycznie, w wywiad z Empire Jackson otwarcie wyznał: „ON NIE MARTWI!!!” zapytany o losy swojej postaci i zapytany, czy zdecydowałby się zagrać w aktorskim serialu Disney+, odpowiedział: „WSZYSTKO TAK!!”.
Cóż, słyszałeś Disneya, sprowadź Mace’a Windu z powrotem do miniserialu i daj mu kontynuację historii, na którą zasługuje. Jeśli Jedi na równi z Yodą nie może zdobyć serii, jaki jest w tym sens.